Czy da się żyć bez trudnych emocji?
Często spotykamy się z przekonaniem, że osoby, które przeszły przez proces terapeutyczny lub miały styczność z psychologią, stają się emocjonalnie „nie do ruszenia”. Istnieje powszechna opinia, że człowiek stabilny emocjonalnie powinien być niezłomny, radzić sobie z każdym wyzwaniem z uśmiechem i podniesioną głową… a ja stanowczo się z tym nie zgadzam.
Herosi, którzy bez trudu znoszą każde przeciwności i wychodzą z każdej sytuacji bez najmniejszego szwanku, istnieją jedynie w bajkach i mitach. W prawdziwym, codziennym życiu takich ludzi po prostu nie ma. Ale czy to źle? Absolutnie nie. Emocje są dla nas ważnym źródłem informacji – choć bywają trudne, sygnalizują, że coś znaczącego się dzieje. I niezależnie od tego, jak bardzo się staramy, rozwijamy i pracujemy nad sobą, nie jesteśmy w stanie całkowicie wykluczyć nieprzyjemnych emocji. Emocje te po prostu mają swoje miejsce w naszym życiu i nie chodzi o to, by zmieniać je na siłę w coś przyjemnego.
W pracy z emocjami nie chodzi o ich wyłączanie, tłumienie czy modyfikację. Naszym celem jest zrozumienie i interpretacja emocji, a także postawienie sobie pytania – czy są one adekwatne do sytuacji.
I właśnie ta adekwatność jest kluczowa. To przez nią wizja nietykalnego człowieka, który nie odczuwa trudnych emocji, pozostaje jedynie fantazją. W sytuacjach obiektywnie trudnych i bolesnych naturalnym jest, że pojawiają się trudne emocje. Utrata bliskiej osoby wiąże się ze smutkiem, a duże zagrożenie czy perspektywa choroby ze strachem. Czy to źle? Wręcz przeciwnie – emocje pojawiają się odpowiednio do sytuacji i, choć bywają nieprzyjemne, pełnią swoją funkcję.
To, co zrobimy z daną emocją i jak ona wpłynie na nasze życie, to już inna kwestia. Możemy nauczyć się interpretować emocje, odczuwać je i regulować, ale to nie oznacza, że przestaniemy je odczuwać. Może trochę poturbowani, ale będziemy w stanie wyjść z trudnych sytuacji cało. I to jest dla nas zdrowe.